Tego nie da się zmienić. Jesteś gejem. Tego nie da się zmienić. O możliwościach leczenia homoseksualizmu z dr. Josephem J. Nicolosim, amerykańskim psychologiem klinicznym i psychoterapeutą, twórcą koncepcji terapii reparatywnej dedykowanej osobom zmagającym się z niechcianym pociągiem do tej samej płci.
Mało było do tej pory o naszych sąsiadkach, a biorąc pod uwagę, iż proces komunikacji z nimi przedstawia się jako barwny ciąg domysłów, zagadek i nadinterpretacji, jawi się on jako rzecz warta sąsiadki z naprzeciwka to Linda i Jana - zwei tschechische Mädchen, jak to określił Hałsmajster na początku października. Chcąc nie chcąc, siłą rozpędu uczymy się więc tegoż języka południowych sąsiadów, który do tej pory kojarzył się tylko z ojczyzną Krecika (Ahoj!), Hrabala, no i Rumcajsa oczywiście (update dzięki informacji odbywa się w języku macierzystym dla każdej ze stron, co nieuchronnie prowadzi do nieporozumień i zdziwionego wyrazu twarzy. Dla osób zaznajomionych bliżej z tematem jest oczywiste, iż w czeskim towarzystwie nie należy używać słowa szukać. Mniej doinformowanym wyjaśniam, że w czeskim jest podobnie brzmiące słowo oznacza spółkować w kontekście wulgarnym. W tej sytuacji pytanie Czecha o drogę, z jednoczesnym stwierdzeniem - szukam bankomatu, może być odebrane jako niejaka innych "kwiatków" to słowo pachnieć, które oznacza po czesku śmierdzieć (polskie pachnie to po czesku voni). Mieszkamy na kolei (po polsku akademik), a w Polsce jest nasz rodzinny barak (po polsku dom). Czasem mamy napad (po polsku pomysł), żeby iść razem na wspólne zakupy obleczeni (ubrań).Kiedy jednak domysły zawodzą, a kończyn nie wystarcza do zobrazowania przekazu, próbujemy sił w języku niemieckim, gdyż dziewczyny znają go lepiej niż angielski. Ponoć dlatego, że ich nauczycielka angielskiego była z Polski...i nie znała naszych sąsiadek dowiedzieliśmy się, że przed nami pokój zamieszkiwał niejaki Władimir. Był on postacią tajemniczą, pojawiał się w mieszkaniu sporadycznie i wciąż wyglądał, jakby dopiero zwlókł się z łóżka. Prawdopodobnie pakował się w pośpiechu, lub ilość bagażu przekraczała jego możliwości, gdyż w spadku po nim pozostały:- hantle, na oko 15 kg, 2 2 szampony męskie, odżywka, gąbka naturalna (!) i ręcznik- lampka biurowa z przepaloną żarówką- 4 różne rodzaje pasty do butów- płyta z mp3, nieodebrana korespondencja w skrzynceI z ostatniej chwili, dopiero co odkryte:- jogurt z datą przydatności do kwietnia 2007- masło z datą przydatności do... Władimir wygląda na zapominalskiego, acz dbającego o siebie...Ahoj! (cytując Konieczkę - yyy, myślałem, że Czesi nie mają morza...)
"Nie da ci tego ojciec, nie da ci tego matka, nie da ci tego parafia, ale da ci to geografia." T. O. Jump to. Sections of this page. Accessibility Help.
Mieszkając w mieście, w bloku, nie da się nie mieć sąsiadów. Tupią po suficie, wiercą za ścianą, palą na klatce i leją z balkonu wodę na łeb. Sąsiedzkie niesnaski już od czasów Kargula i Pawlaka, a pewnie i dawniej, są źródłem inspiracji dla twórców seriali oraz satyryków wszelkiej maści. W realu jednak, nie jest aż tak śmiesznie. Kilka historii, własnych i zasłyszanych. Na Mokotowie sąsiad przebił nam się wiertarką do łazienki. Zdziwko straszne, ale OK, naprawił. Tu, w Olsztynie, mamy niezły przegląd osobliwości. Dziadek z drugiej klatki uparcie zajmuje podjazd pod jakiś garaż/ magazyn. Nie jest to bynajmniej miejsce parkingowe, ale widocznie jego pradziad parkował tam wóz drabiniasty, a przodkowie pasali tam krowy, więc dziadkowi to miejsce się po prostu należy. Dziadek posiada dwa auta, Matiza i Yariskę. Ten pierwszy służy li tylko jako zajmowacz miejsca, coby nikt niepowołany się tam nie zaparkował. Gdy dziadek i babcia jadą na zakupy, Matiz jest spuszczany w dół miejsca, a gdy wracają, rytualnie odpalany by miejsce Yarisce dać. Paranoja... Znów samochody. W zeszłym roku nasz Ford stoczył się z parkingu na ulicę. Coś się porąbało z ręcznym, bieg spadł, no pech. My nieświadomi. Po południu zagaduje mnie "życzliwy" sąsiad, czy my nie mamy Forda, bo się stoczył i laweta go zabrała... Była policja, grubsza sprawa. Znajomi policjanci mówią, że szukali właściciela, pytali sąsiadów, licznie zgromadzonych, nikt nic nie wie, nie zna, widzą ten samochód pierwszy raz i są zbyt starzy i chorzy by popukać po sąsiadach i popytać... I znów. Trzymamy teraz auta na parkingu strzeżonym, ale zdarza się na chwilę zostawić pod domem - bo ciężkie zakupy, bo dziecko... Potem człowiek odjeżdża i widzi sąsiada, który leci na łeb, na szyję, przestawić swoje auto o 3 miejsca, na to właśnie zwolnione, byle bliżej klatki... No ze im się chce kikować w oknie, lecieć i odpalać samochód aby przestawić o te kilka metrów... Że nie szkoda paliwa i silnika... Sąsiad "życzliwy". Mieszkają tu już tylko jego rodzice, ale wpada. Ma córkę trochę starszą od Kaliny i wózek. I tenże wózek MUSI stać na klatce. Pod skrzynkami, w samym przejściu do piwnicy. Z której to ja dwa razy dziennie wyciągam i dwa razy wciągam swój wózek. I muszę tego ich grata (bo niesterowny strasznie) przesuwać, targać, a tu mój wózek, pies... Prośby o stawianie w piwnicy nic nie dają. MUSI stać pod skrzynką... Psy. Wszędzie zakaz wyprowadzania, emeryckie oczy zawsze czujne w oknach i "bo my tu już ammy dość SWOICH piesków"... No i sierść. Syf na klatce, błoto, psie kupy rozmazane, a na naszych drzwiach kartka, że sierść leży... No leży, odkurzamy, ale i tak się pyli... Kiedyś musiał mi wypaść na klatce z wózka paragon ze sklepu. Ktoś zadał sobie trud, by zamiast po prostu wyrzucić do śmieci, przeczytać, po pozycji "pampersy" dojść, że to nasz paragon, i ostentacyjnie wepchnąć go nam do skrzynki na listy... U mojej Sis. W bloku dwa typy mieszkań - dwu i trzypokojowe. I niepisana umowa - pod blokiem mogą parkować tylko posiadacze mieszkań dwupokojowych. Ci bezczelni uzurpatorzy, którzy jakimś niezrozumiałym fartem mają trzeci pokój i tak mają za dobrze, niech parkują daleko! Bo im się w d***** poprzewraca do reszty! A zaparkuj wbrew umowie - zaraz kartka z ostrzeżeniem "następnym razem ta wiadomość będzie napisana gwoździem"... Skąd w ludziach tyle zawiści i taki brak życzliwości?! Skąd taka małość? Dlaczego tak trudno postarać się, aby wszystkim żyło się milej i lżej? Żeby nie było, są wyjątki. Moi rodzice mają w porządku sąsiadów. Nasi zza ściany też są OK, córka sympatyczna, odbierają czasem nasze paczki od kuriera (a my ich), pogadasz. Nie można tak zawsze...? A jak tam Wasze sprawy sąsiedzkie? obrazki z internetu
witam, proszę oo poradę w następującej sytuacji. ojciec mojej corki ma uregulowane przez sad kontakty. widzi sie z córką w 1-szy i 3-ci weekend miesiąca oraz co 2 wtorek. ostatnio prosił mnie o zmianę z racji pogrzebu i się zgodziłam. obecnie ja proszę go o zamianę weekendow ponieważ w 3-ci weekend lipca jestem zaproszona z córką na wesele. ojciec dziecka się ne zgodził. co
Skazany (Shot Caller) USA 2017 gatunek: dramat, thriller reż. Ric Roman Waugh zdjęcia: Dana Gonzales muzyka: Antonio Pinto Nikolaj Coster-Waldau szybko stał się rozpoznawalny poza rodzimą Danią, a także Europą i zaczął występować w wielu produkcjach za oceanem. Oczywiście zapewne wszystko to dzięki sukcesowi serialu Gra o tron, gdzie z powodzeniem wciela się do dzisiaj w niejednoznaczną postać Królobójcy. Fajnie jednak, że oprócz kasowych produkcji, które często nie wróżą niczego dobrego (Bogowie Egiptu) często widujemy go w trochę ambitniejszych projektach. Tym razem Duńczyk wciela się w niejakiego Jacoba. Facet ma kochającą go rodzinę oraz dobry zawód. Życie na odpowiednim poziomie społecznym kończy się, gdy powoduje on wypadek samochodowy ze skutkiem śmiertelnym, w wyniku którego trafia do więzienia. Tam, by przeżyć musi przystosować się do reguł panujących w tym specyficznym środowisku opanowanym przez liczne gangi... Nie wiem kto wymyślił fabułę (to znaczy domyślam się, bo za scenariusz odpowiedzialny jest sam reżyser) jednak wydaje mi się, żeby odpuścił sobie temat. Nagromadzenie absurdów w tym filmie stoi na bardzo wysokim (niestety) poziomie. Już sama osoba Jacoba, który jako porządny obywatel ze społecznej wierchuszki za niezawiniony, nieumyślnie spowodowany wypadek trafia do jednego z najcięższych więzień w kraju, gdzie musi obcować na stałe z najgorszymi wyrzutkami cywilizacji jest mocno nielogiczne. Fakt,że dobiegający pięćdziesiątki wzorowy człowiek z normalnymi poglądami z dnia na dzień przystaje do grupy neonazistów i zaczyna czynić w raz z nimi innym, to co sobie nie miłe to już Himalaje absurdu. Zaś fakt, że niemal natychmiast awansuje prawie na szczyt tamtejszej hierarchii to kolejna głupota fabularna. Nagromadzenie głupich zdarzeń nie sprawia jednak, że film ogląda się źle (chociaż potem trzeba odjąć trochę od całościowej oceny). Sceny filmu nie tworzą linearnej historii i poznajemy poszczególne etapy życia Jacoba nieco poprzestawiane (raz widzimy go jako fajnego gościa przed wypadkiem, raz jako więźnia, innym razem jako rednecka z gangu na wolności, by znowu przenieść się do młodej, normalnej wersji bohatera). To w sumie fajny zabieg i z ciekawością przypatrujemy się punktom zwrotnym w życiu Jacoba, które to zrobiły z niego taką dość odpychającą istotę. Szacunek należy się też samemu Costerowi-Waldau, który naprawdę musiał przypakować do roli i odpowiednio zmienić się fizycznie (a przecież miał właściwie w ramach jednej roli dwie role). Także charakteryzacja i aktorstwo (oprócz Duńczyka solidnie wygląda i występuje Jon Bernthal) stoi na odpowiednim poziomie. Także jeśli odpuści się logikę fabularną można oglądać ten film i czerpać z niego pewną przyjemność. A także nauka, która pokazuje, że c jak co, ale amerykańskie więzienie to nie najlepsze miejsce na resocjalizację.